niedziela, 5 lipca 2015

"Ludzie walczą, aby żyć, a nie, by popełniać samobójstwa."

Dzień dobry, moje kochane perełki!
Dzisiaj porozmawiamy sobie na poważny temat, o którym ostatnie czasy wiele się mówi. Jest to problem przejawiający się u nastolatków a także u osób starszych. A mianowicie mowa o samobójstwie. Ostatnio w mediach głośno było o śmierci Dominika S. Ja osobiście nie zagłębiałam się w  tą sprawę jednak jest on dowodem na to, że młodzi ludzie się poddają, ale nie tylko młodzi jakieś dwa miesiące temu na innym osiedlu mojego miasta pewna siedemdziesięcioletnia kobieta zakończyła swoje życie poprzez skok z okna. Po co Wam to mówię? Musimy mieć świadomość, że samobójstwo to nie tylko głupia moda a problem, którego dopuszcza się coraz większa liczba osób...
Nie chce tutaj nikogo oceniać ani nikomu narzucać swoich poglądów. Jednak myślę, że trzeba rozmawiać. Nie można z tego zrobić tematu tabu, unikanego jak ognia. Czym więcej będziemy rozmawiać tym więcej osób zrozumie, że śmierć nie jest jedynym rozwiązaniem.
Jednak sama po sobie wiem, że wiele nastolatków ma okres, najczęściej jest to czas dojrzewania gdy przez ich myśl przechodzi jedyne rozwiązanie wszystkich problemów "Śmierć". Widzę to przeglądając Wasze tumblr'y, czytając ask'i. Wiele osób nie radzi sobie z problemami. Dla jednych mogą być one błahe ale akurat tej jednej osobie, może w tym czasie walić się świat. Nie dostaje należytego zrozumienia, jest ignorowana przez społeczeństwo. Jedynym dobrym rozwiązaniem wydaje jej się ucieczka, ucieczka do świata gdzie wszystko jest łatwiejsze. Tam gdzie nie będzie problemów, gdzie znajdzie spokój i harmonie. Bądźmy realistami problemy tej  osoby znikną to prawda, ale ona też zniknie. Już jej nie będzie.. Jej ciało zgnije w ziemi, zostaną tylko wspomnienia w pamięci bliskich.
Osobiście nie popieram takiej decyzji, już....myślę, że gdybym pisała tego posta rok temu moja opinia byłaby zupełnie inna. Na szczęście ktoś postawił na mojej drodze osoby, dzięki, którym pisze teraz do Was. Może ktoś chciał byś trafił, byś trafiła na tego bloga i przeczytała te kilka słów, które chce Wam przekazać. W tym miejscu powiem, że jeśli masz jakiś problem, ja zawsze chętnie Cię wysłucham... Spróbuję pomóc, doradzić albo zwyczajnie pozwolę ci się wygadać, po narzekać na ten zły świat.
Zaczęłam mówić o tym, iż nie popieram takiej decyzji, jednak nie uważam tych ludzi za tchórzy. Będę szczera, potrzeba wiele odwagi by odebrać sobie ten najcenniejszy skarb jakim jest życie. Ktoś sobie pomyśli, że pisze bez przemyślenia tego co przekazuje. Wpierw mówię, że to złe, macie tego nie robić a za chwilę podziwiam ich odwagę. Zaprzeczam sama sobie? Masz rację, ale też miałam w życiu okres gdy świat się walił a problemy goniły za problemami. Dom, szkoła, brak wsparcia, brak zrozumienia, bak przyjaciół, tajemnice, brak chęci do walki z światem. Wiele razy sama miałam ochotę się poddać, skończyć to przedstawienie zwane życiem. Na szczęście nigdy nie miałam na to wystarczająco dużej odwagi. Teraz tak naprawdę ciesze się, że jestem tchórzem. Kilka osób, całkiem obcych, wyciągnęło wtedy do mnie rękę, pozwoliło odbić się od dna za co jestem im teraz niezmiernie wdzięczna. Oni mimo własnych problemów, okazali wsparcie, pokazali, iż warto walczyć, bo jest dla kogo. A jak nie ma dla kogo to dla siebie. Walczmy o lepsze życie nie dla mamy, nie dla taty lecz dla siebie. To nasz skarb i to my musimy go pielęgnować.
Nie przekonuje Cię to co powiedziałam? Dalej masz ochotę złapać żyletkę i przeciąć żyłę by popłynąć z morzem krwi? A może wolisz wziąć sznur i powiesić się gdzieś na strychu, na drzewie w lesie? A może sprawdzasz w jakich godzinach jeżdżą pociągi by zginąć pod kołami jednego z nich? Jeszcze Ci mało? Autostrada? A może rzeka? Jest tyle rozwiązań.. Ale nim się zdecydujesz, zaczekaj chwilkę. Opowiem Ci pewną historię. Ona nigdy się nie wydarzyła naprawdę. Ale może się wydarzyć i to w Twoim najbliższym otoczeniu.
W opowiadaniu tym wystąpi tylko kilka bohaterów. Główną bohaterką niech będzie Ania, będą jej rodzice, babcia i dziadek, klasa, najbliższa szkolna przyjaciółka, dyrektor szkoły, nauczycielka i internetowa przyjaciółka. Wyobraź sobie, że Ty jesteś tą Anią, możesz jej imię zastąpić swoim, imiona przyjaciół imionami Twoich przyjaciół....
~~~~
Był ciepły majowy poranek. Ania wstała jak zwykle wcześniej niż powinna. Wyjrzała przez okno a ciepłe promyki poraziły jej oczy. Przeciągnęła się i zabrała kilka rzeczy, by udać się do łazienki. Przechodząc obok pokoju rodziców usłyszała, że znów się kłócą, mama płakała a tata krzyczał. Dziewczyna wślizgnęła się do pomieszczenia, umyła zęby, ubrała i spojrzała w lustro. Ujrzała znów swoje niewyspane oczy. Była naprawdę ładną nastolatką jednak ona widziała w sobie same minusy. Za duży nos, za małe piersi, zbyt grube uda. Ubrała za dużą bluzę tak by zakryć jak najwięcej swojego ciała. Wyszła z domu nie zauważona przez rodziców. Byli zbyt zajęci swoimi "rozmowami". By zwrócić na nią uwagę. W szkole koledzy jak zwykle wytykali ją palcami, co jakiś czas znajdowali sobie inną ofiarę. Naśmiewali się z jej wyglądu, wytykali palcami, nazywali biedną. Tylko Julia jej przyjaciółka starała się ją bronić. Rozpoczęła się lekcja. Pani wywołała Anię do tablicy. Dziewczyna podeszła mimo braku przygotowania. Gdy zaczęła coś kręcić w klasie znów rozległ się śmiech. Najgłośniej śmiał się Kuba. Chłopak, w którym Ania była zakochana. Niestety bez wzajemności. Za każdym razem, gdy chciała do niego zagadać odzywała się jej podświadomość "Nigdy nie będziesz z nim, gruba świnio". Po skończonych lekcjach Ania nie wróciła do domu. Rodzice byli tam dopiero wieczorem po skończonej pracy. Zauważając jej nieobecność zaczęli dzwonić do dziadków i znajomych. Nikt nic nie wiedział. Powiadomili policję. Po dwóch godzinach odebrali telefon. Po wysłuchania policjanta ich świat się zawalił. Ich mała, jedyna córeczka wskoczyła pod pociąg. Już nie usłyszą jej śmiechu, jej marudzenia, że nie ma pieniędzy na markowe ciuchy, jej cichego szlochania gdy oglądała romantyczne filmy, już nie usłyszą jak przeżywa życie swojego idola. Rodzice długo siedzieli w skupieniu pytając się na wzajem "dlaczego?". Nie zostawiła listu, niczego co mogło by odpowiedzieć im na to pytanie. Gdy doszli trochę do siebie zadzwonili do babci i dziadka.. Ci również nie mogli uwierzyć w to co się stało. Nie mogli a może nie  chcieli? Dziadek do dzisiaj nie potrafi sobie wybaczyć, że nic nie zauważył, przecież dzień wcześniej byli razem na lodach,Ania była taka szczęśliwa. Opowiadała o piątce z historii.
Następnego ranka rodzice powiadomili dyrektora szkoły, w której się uczyła. Mężczyzna był w szoku. Znał Anie, zawsze uśmiechnięta dziewczynka, udzielała się chętnie w szkolnych sprawach. Gdy w końcu ochłoną przyszła kolej powiadomić panią wychowawczynię. Kobieta nie kryła łez. Żałowała jedynki, którą wczoraj postawiła uczennicy. W klasie jak zwykle panował chaos. Nikt nie zauważył, że koleżanki nie ma na lekcjach, tylko Julia nie kryła zdziwienia, przecież Ania zawsze dawała jej znać gdy coś było nie tak, jeszcze wczorajszy telefon rodziców, że nie wróciła do domu. Gdy do sali weszła smutna wychowawczyni z panią psycholog Julka czuła, że coś się stało. Padły tylko 4 słowa "Anie popełniła wczoraj samobójstwo.". W klasie zapanowała głucha cisza. Julka uciekła z płaczem a za nią jeszcze jedna dziewczyna i pani psycholog. Pani cicho opowiadała jak to się stało. Chłopakom momentalnie zniknęły uśmieszki z twarzy. Kuba leżąc na ławce nie bronił się od łez. Miał gdzieś opinię innych. Wiedział, że Ania go lubiła bardziej, tyle razy chciał zaprosić ją na spacer ale się bał. Do dzisiaj miejsce w klasie stoi puste. A uczniowie przynoszą zdjęcie dziewczyny by była obecna na lekcjach z nimi. Chodzą na grób i opowiadają co zrobił jaki nauczyciel..
W końcu nastał dzień pogrzebu. Wszyscy przyszli, mama ledwo stojąc na nogach, tata udający twardego, babcia, dziadek, krewni, których Ania nawet nie znała, cała klasa, połowa szkoły, nauczyciele, dyrekcja, znajomi z osiedla, sąsiedzi, a nawet Klaudia, internetowa przyjaciółka. Ich pierwsze spotkanie miało być w wakacje.. A ona pokonała te 700 km by patrzeć jak  trumna z ciałem jej księżniczki spada w dół.Wszystko szło spokojnie do chwili gdy rozległ się głuchy huk a trumna uderzyła  o dno wykopanej dziury. Zaczęto ją zakopywać, jedno ziarenko piasku to jedna łza spływająca po policzku. Po ceremonii zebrani zaczęli zbierać się do swoich domów, problemów do swojej rzeczywistości. Jednak każdy nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie "Dlaczego ona to zrobiła?".  Przecież mogła z kimś porozmawiać, wszystko mogło skończyć się inaczej. Pustka po Ani została w ich sercach na zawsze. Już nie było jak dawniej.
~~
A Ty dalej uważasz, że nikt by nie zauważył braku Twojej osoby? Dalej chcesz wszystko przerwać, zakończyć? Napisz do mnie jeśli tylko będę mogła Ci pomóc zrobię to, pójdź do psychologa, rodziców, zaufanej osoby. Zadzwoń do telefonu zaufania... Zrób cokolwiek tylko się nie poddawaj. Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Pamiętaj nie ma problemów bez wyjścia. Pamiętaj Aniołku <3 
Miłego dnia ;*

środa, 17 czerwca 2015

Ogłoszenie (nie)parafialne !

Witajcie Aniołki. Dzisiaj post o bardziej organizacyjny - informacyjny. Na początku opowiem Wam troszkę o moich planach związanych z tym blogiem i mam nadzieję, że w komentarzach dacie znać czy takie coś Wam się podoba czy pozostać przy takiej formie jak jest teraz. Następnie opowiem Wam pokrótce o sobie, bo to chyba czas najwyższy.
Zacznę od tego, iż dziękuję każdej osobie, która tu zagląda i czyta te moje pseudo wypociny. Bądźby szczerzy do najlepszych one się nie zaliczają. Ostatnio zastanawiałam się czy nie zacząć pisać postów tematycznych. Myślę, że mogłoby być ciekawie, jednak chcę poznać też Waszą opinię na ten temat. Bo każda literka, która tutaj układa się w słowo jest tylko i wyłącznie dla WAS. Myślę,że takie tematyczne posty pojawiały by się dwa razy w tygodniu, oczywiście opowiadania również. Zamierzam też więcej czasu poświęcić na tego bloga. Teraz zbliżają się  wakacje, więc będę starała się dodawać cokolwiek przynajmniej raz w tygodniu. Tak to by było na tyle ogłoszeń. Jeśli nie chcecie tu pisać to możecie na ask'u lub facebook'u. Bardzo mi zależy na waszej opinii.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A teraz tak jak obiecałam, krótka informacja o mnie. Jestem znana jako "Czarny Motylek" na ask'u lub Smutna księżniczka na facebok'u a nawet Smutny Aniołek z tumblr'a. Moje imię jest, przeciętne, popularne, mało oryginalne, nic nie broni by go zdradzić. A mianowicie te naście lat temu rodzice nazwali mnie Patrycja. Historia tego imienia jest tak, iż znajoma mojej babci miała córkę o tak nazwaną i mojej mamusi podobało się jak wołali na nią Patrysia. I tak gdy pewnego majowego wieczoru na świat przyszła pulchna dziewczynka dostała w prezencie to imię. Z czasem każdy wołał ją Patisia a w skrócie Isia i tak zostało do dzisiaj. Najczęściej każdy zwraca się do mnie Isia, Pati lub Patu. Nigdy pełnym imieniem ponieważ go nie lubię. Znacie już historię mojego prawdziwego imienia i nie wiem co powinnam jeszcze powiedzieć. Mam 169 centymetrów, czekoladowe oczy, włosy do piersi, włosy.. hmm kolor moich włosów naturalnie brązowe. Niestety farbuje je od ukończenia szkoły podstawowej, więc sporo czasu i na chwilę obecną mają wiele kolorów. Ciemny brąz przechodzący do czerni a jak świeci słońce to momentami można dostrzec rudy. Ale już niebawem będą czarne jak tylko znajdę chwilę, by nałożyć farbę. Tyle na temat mojego wyglądu. Więcej mówić nie trzeba. Nie jestem jakoś nadzwyczajnie piękna jednak myślę, że nie ma ze mną aż tak źle i do najbrzydszych też się nie zaliczam. To na tyle mojego wyglądu. Jaka jestem z charakteru? Ciężko jest mówić o sobie ale myślę, że jestem strasznie uczuciowa, wszystko biorę do siebie a najgorsze to szybko przywiązuje się do ludzi i zazwyczaj wychodzę na tym jak "Zawadzki na mydle.".
Interesuję się pisaniem, fotografią i czytaniem książek jeśli można to nazwać fotografią. W wolnej chwili opiekuje się dziećmi. Kiedyś myślałam by rozpocząć w tym kierunku szkołę, niestety skończyłam na gastronomii. Mam moje kochane przyjaciółki, za które mogę wskoczyć w ogień i wcale nie jest prawdą, że prawdziwa przyjaciółka może być tylko jedna. Myślę, że to by było na tyle o mnie w tej chwili. Jeśli zacznę pisać tematyczne posty dowiecie się na mój temat więcej :)

Trzymajcie się ciepło moja Aniołki <3 i pamiętajcie by się często uśmiechać nawet gdy czujecie, że spadać w dół, wasze życie się sypie a nic nie ma sensu.'Uśmiech to życia podstawa, to coś lepszego od trunku, to połowa pocałunku' - zawsze uśmiechajcie się dwa razy, bo nie wiecie kto zakocha się w Waszym uśmiechu :)

***

"Nie pozwólcie żeby hałas cudzych opinii zagłuszył Wasz własny wewnętrzny głos. I najważniejsze - miejcie odwagę kierować się sercem i intuicją" ~ Steve Jobs.

czwartek, 21 maja 2015

Przyjaciółki.

Witajcie Aniołki, dzisiaj opowiem Wam historię, która tak naprawdę skończyła się w sobotę. Tak, tak historia tych osób nie ma już prawa istnieć. Ale może zaczniemy od początku. Zaczniemy od dnia tych pierwszych wakacji. Rok 2003 miesiąc lipiec. Mała, pulchna dziewczynka o dużych brązowych oczkach i włosach do pasa, nazywała się Patrycja a lat miała siedem. Przyjechała na wakacje do dziadka. Podekscytowana, swoją pierwszą samodzielną podróżą autobusem. Wychodząc z pojazdu wpadła w ramiona swojego opiekuna przez najbliższe dwa miesiące. Wiedziała już co chce robić, gdzie pójdzie z dziadkiem, o czym mu opowie a najbardziej cieszyła się z spotkania swojej młodszej kuzynki. Mimo tego, że dzieliła ich różnica wieku, aż dwa lata dziewczynki świetnie się dogadywały. Bawiły razem i śmiały, spędzały z sobą dużo czasu. Rodzice często się spotykali a teraz mogły spędzić razem całe wakacje. Agnieszka była o wiele delikatniejsza niż Patrycja. Była chudsza, włoski miała tylko do ramion a oczy zielone dodawały jej swoistego uroku.
Mała Patrycja już w dniu przybycia do dziadka chciała wyjść na dwór, ponieważ Aga obiecała jej, iż pozna jej kuzynkę Natalkę i ich koleżankę Monikę. Natalia, lat wtedy pięć, włosy blond i brak znaków szczególnych a Monika lat jeszcze pięć ale dwudziestego-dziewiątego grudnia miała skończyć sześć.
Pati wstała już o świcie. Dosłownie o godzinie szóstej rano była gotowa by wyjść na dwór. Na szczęście dziadek też nie spał i uspokoił jej zapał. Zjedli razem śniadanie, poszli na zakupy, na lody, przyrządzili obiad i w końcu o dwunastej pozwolił jej wyjść. Cztery małe dziewczynki od razu złapały kontakt. Ot tego dnia stały się nierozłączne ale tylko na wakacje i ferie i weekendy. Tylko wtedy mogły się razem spotykać, całą czwórką. W tygodniu, Patusia mieszkała z rodzicami w innym mieście, Monika będąc rok starszą od dwóch pozostałych miała szkołę i swoje własne problemy...
W końcu nastał rok 2009. Ferie zimowe. Patrycja przyjechała zaraz po skończonych lekcjach. Teraz zamiast dziadka na przystanku czekały przyjaciółki. Wszystkie rzuciły się sobie w ramiona jakby nie widziały się przez kilka lat. I znów spędzały razem każdy dzień. "-Słyszałyście, że znowu ktoś wyskoczył z okna samobójców." Pewnego dnia gdy siedziały w pokoju Natalki zaczęła temat Monika. "Okno samobójców"=okno znajdujące się w jednym z wieżowców, na ich osiedlu, z którego skoczyło już paru nastolatków. "-Może pójdziemy tam zobaczyć"-Zaproponowała Natalka. Oczywiście wszystkie były bardzo ciekawe, więc odpowiedź była jedno znaczna. Szybko się ubrały i pobiegły do tamtego miejsca. Wjechały windą na ostatnie piętro. Na ścianie widniał napis "KONIEC Z TYM PIEPRZONYM ŻYCIEM" a na parapecie było widać jeszcze ślady butów. Natalia i Agnieszka widocznie się przeraziły jednak Patrycja i Monika spojrzały na siebie porozumiewawczo. Przecież wiedziały o sobie wszystko.
Patrycja odrzucona przez rodziców. Oni kochali tylko jej młodszą siostrę. Trzynastolatka nie chciała już istnieć, najlepiej w tamtym czasie też wyskoczyłaby z tego okna. Problemy z rówieśnikami. Problemy z rodzicami. I jeszcze jeden problem, który dusiła w sobie od kiedy pamiętała. O tym nawet przyjaciółki nie wiedziały ale ją przerastało. Nie radziła sobie z tym światem.
Monika dwunastolatka, która nienawidziła wracać do domu gdzie zapach wódki był jedynym unoszącym się zapachem w ich domu. Dziewczynka, która jeden pokój dzieliła z czwórką rodzeństwa a było ich ośmioro. Dziewczynka, która wsparcie miała tylko w starszym bracie, bracie, który się o nią troszczył, przynosił jedzenie dla rodzeństwa, pilnował by chodzili czysto ubrani.
Natalia, to było jeszcze dziecko. Dziesięciolatka, która przeżyła więcej niż nie jeden dorosły. Mieszkała sama z mamą. Hmm sama... szkoda, że tylko teoretycznie sama. Tak naprawdę matka codziennie przyprowadzała do domu innego wujka. Noc w noc musiał słuchać co robią w pokoju obok. Dzień w dzień musiała sprzątać po przelotnych przygodach matki. Musiała wspierać kobietę, gdy ta twierdziła, że się zabije, bo kolejny partner okazał się idiotą.
No i w końcu Agnieszka. Jedynaczka, mama nauczycielka, ojciec z własnym zakładem samochodowym. Bogata, miała wszystko o czym mogła tylko marzyć każda dziewczynka. Nie miała tylko jednego. Nie miała rodziców, miłości, wsparcia, troski, ciepła. Nie miała tego o czym dzieci nie mówią na głos. Nie miała tego czego potrzeba dla każdego jest taka wstydliwa.
Przyjaciółki złapały się za rączki, podeszły do okna i spojrzały w dół. Obiecały sobie, że gdy wszystkie skończą osiemnaście lat gdy ostatnia odbierze dowód przyjadą tu i skoczą z tego okna. Przynajmniej po śmierci będą sławne, przynajmniej po śmierci świat o nich usłyszy..
Ostatniego dnia żegnały się jakby więcej miały się nie widzieć, jakby były to ich ostatnie chwile. Miały racje jednak w tym momencie o tym nie widziały. W maju zmarł dziadek Patrycji.. Na wakacje już się nie zobaczyły razem. W końcu poszły do gimnazjum i każda znalazła swoje towarzystwo. Agnieszka i Patrycja spotykały się na rodzinnych uroczystościach tak samo jak Natalia i Agnieszka. Albo we trzy też się widywały jednak Monika przestała się z nimi kontaktować. Pewnego razu gdy trzy nastolatki po paru latach siedziały znów razem na ławce w parku gdzie wcześniej bawiły się lalkami teraz piły tymbarka i jadły nutelle. Podeszła do nich wysoka blondynka, o pięknej buźce w wyzywającym stroju kompletnie nie pasującym do niej. Spojrzała na nie smutno. Przywitały się i wymieniły z sobą parę zdań. Niestety rozmowa nie kleiła się tak bardzo jak wcześniej, zakończyły ją tak szybko jak rozpoczęły. Potem za każdym razem gdy mijały Monikę na ulicy witały się krótkim cześć i szły dalej.
2015 rok stał się przełomowym. Pewnej deszczowej niedzieli Patrycja siedziała w domu z kompletnym brakiem chęci na wyjście. Od rana dzwoniły do niej dziewczyny na zmianę raz Agnieszka raz Natalia nie chciała im odbierać, bo wiedziała,że chcą by przyjechała tak dawno się nie widziały. W końcu późnym popołudniem postanowiła odebrać, bo i tak nigdzie by nie jechała. W słuchawce usłyszała smutny i cichy głos Agnieszki : "Monika, się zabiła wczoraj w nocy." Mimo tego, że nie miały kontaktu ta wiadomość ją sparaliżowała. Kuzynka kontynuowała "Wyskoczyła z okna samobójców, w czwartek jest pogrzeb." Patrycja przepłakała całą noc. Mimo, iż już się nie przyjaźniły, sprawa ta uderzyła prosto w serce. Przecież ona nie miała jeszcze osiemnastu lat, przecież miały razem albo wcale i to najgorsze pytanie "dlaczego?". Przez wszystkie dni zastanawiały się czy powinny pójść na ten pogrzeb, przecież już nie miały kontaktu, przecież były dla siebie jak obce.. A co powinny powiedzieć jej rodzeństwu. W końcu się zdecydowały, ponieważ kiedyś były niczym siostry. W czwartek umówiły się pół godziny przed ceremonią. To nie był zwyczajny pogrzeb. Nie było mszy w kościele. Była tylko ceremonia na cmentarzu, było wiele młodych ludzi, były łzy,była też przyjaciółka Moniki Lena. Dziewczyny poznały się przez internet i miały spotkać po raz pierwszy w wakacje. Lena trzymała się najgorzej, ona tak naprawdę nie trzymała się wcale. Były też cienie uśmiechu na twarzach zebranych gdy Kamila czternastoletnia siostra Monisi odczytywała list pożegnalny. List znaleziony w kieszeni jej spodni. Kamila jest strasznie podobna do zmarłej siostry. Jej długie blond włosy, mokre od deszczu okalały smutną twarzyczką. Blada cera odbijała się od stroju, w którym panowała tylko czerń. Poprosiła księdza o mikrofon i z drżącym głosem zaczęła czytać. "Droga Mamo, Drogi Tato, Kubo, Kamilo, Aniu, Weroniko, Marcinku, Wiktorze, Bartku, Babciu i każdy człowieku, który stoisz teraz nad moją trumną, nad moim ciałem i wylewasz morze łez. Nie musisz udawać, że Ci smutno. Dla każdego z Was byłam obojętna, każdy z Was miał mnie gdzieś, mogę się założyć, że Wasza obecność tutaj to czysta ciekawość. Nie płaczcie, poddałam się i zniknęłam. Wiem, że jestem idiotką. Przepraszam za to mojego chłopaka, moją przyjaciółkę. Pewnie jesteście ciekawi dlaczego to zrobiłam, po prostu nie dorosłam do bycia matką. Tyle Wam wystarczy. A i jeszcze jedno jeśli zorganizujecie jakąkolwiek msze w moje intencji obiecuje, będę Was straszyć. Kościół nie toleruje samobójców pamiętajcie. A teraz uśmiech na usta i bądźcie szczęśliwi, ja już jestem."
Po tej przemowie nastała cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Nagle wszyscy usłyszeli huk trumny dotykającej dna dziury, każdy położył wieńce i rozeszli się do domu. Każdy wrócił do swojej rzeczywistości. Patrycja, Natalia i Agnieszka nie odezwały się do siebie słowem. Każda na swój sposób przyjęła to do wiadomości to co właśnie się wydarzyło... Agnieszka po powrocie do domu puściła na cały głos swoją ulubioną piosenkę i próbowała zapomnieć o tym czego się dowiedziała. Patrycja wróciła do domu i zamknęła się w swoim pokoju nie rozmawiała z nikim. A Natalia, Natka nawet nie wróciła do domu. Poszła do chłopaka, kupiła alkohol i chciała zapomnieć, Jedyne co w tym momencie je łączyło, było jedno pytanie " Kto by przyszedł na pogrzeb, gdyby w tej trumnie było moje ciało, kto by zapłakał, kto tęsknił, kto by pierwszy zapomniał, kto?"

środa, 11 marca 2015

Z pamiętnika błękitnookiej brunetki.

02.04.1998.
**********
Tego dnia na świat przyszła mała, różowa, pulchniutka dziewczynka. Miała duże niebieskie oczka, które od pierwszych chwil czarowały każdego, kto zaglądał by ja zobaczyć. Włoski grube, brązowe na czubku główki stawiane "na fontannę". Dziecko idealne, naprawdę śliczne. Rodzice nazwali ją Monika Karolina. Drugie imię po mamię. Kobieta chciała by jej córeczka miała wszystko czego zapragnie. Wiedziała od pierwszego dnia, od pierwszej chwili gdy ją ujrzała, że będzie jej oczkiem w głowie. Pragnęła zapewnić jej dzieciństwo jakiego ona nie miała. Dać jej tyle miłości, by z jej pięknej pulchniutkiej buźki nigdy nie znikał uśmiech. By te duże niebieskie oczy zawsze błyszczały szczęściem. W tym dniu już jej obiecała, że nigdy jej nie opuści, że zostanie z nią aż się usamodzielni. Nigdy nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić.

17.09.2003.
**********
Siedemnaście dni temu Monika rozpoczęła naukę w przedszkolu. Było to straszne przeżycie dla niej. Dziewczynka bardzo zżyta z mamą, po raz pierwszy miała zostać gdzieś bez niej. Całą drogę płakała a mama razem z nią. Jednak musiały się rozstać. Dziś szła już z uśmiechem na twarzy. Ma już dwie koleżanki, a dzisiaj odbędą się pierwsze zajęcia z baletu. Wczoraj wybrały się na zakupy. Różowa sukieneczka z tiulu i białe baletki. "Teraz wyglądasz jak mała księżniczka, bo jesteś moją księżniczką." Powtarzała jej mama z dumą w głosie. Po skończonych zajęciach przywitała mamę z uśmiechem i od wyjścia z budynku przez całą drogę opowiadała mamie o tym czego się nauczyła, co dzisiaj robiła, jak było fajnie i jak to ją pani pochwaliła. Jej niebieskie oczka błyszczały szczęściem.

23.12.2006.
**********
Dzień przed wigilią. Mała Monika jest u babci i piecze z nią pierniczki. Jutro wigilia. Mama chciała kupić swojej ośmiolatce piękną lalkę. Wsiadła do samochodu. Śnieg sypał a drogi błyszczały niczym tafla lustra. Ludzie poruszający się po chodniku ledwo łapali równowagę. Dziadek prosił by nie jechała. Przecież mogą kupić coś w wigilię rano. Kobieta jednak była bardzo uparta. Pojechała. Nie pierwszym zakręcie wpadła w poślizg. Straciła panowanie nad kierownicą. Wjechała w drzewo. Nim przyjechała karetka umarła. Było już za późno. Zostawiła swojego aniołka na ziemi i teraz ona została aniołem jednak w niebie. Zostawiła swoją małą córeczkę samą. Nie dotrzymała obietnicy...

27.12.2006.
**********
Jeden dzień po świętach. Ludzie na ulicy chodzą uśmiechnięci. Zadowoleni z życia. Tylko jedna mała dziewczynka. Mała ośmioletnie kruszynka. Ubrana w czarny sweterek i ciemne spodenki, siedzi na parapecie i ociera łezki. Za dwie godziny pojedzie ostatni raz pożegnać mamę. W kościele i na cmentarzu. Szczęśliwy błysk w jej oku zgasł niczym wypalona żarówka. Jej myśli błądzą gdzieś wraz z każdym następnym spadającym płatkiem śniegu. Nie wie co z nią teraz będzie. Słyszała w nocy jak dziadkowie rozmawiali o jakimś domu dziecka. Mówili też coś ojcu. No tak każde dziecko ma ojca. A ona nie ma. Nigdy go nie miała. Gdy w przedszkolu był dzień taty, wszystkie dzieci miały tatę a do niej nikt nie przyszedł. Na rowerze uczyła ją jeździć mama, buty wiązać uczył tata, latawce puszczała z babcią. Tata.. Ciekawe jak on wygląda. Nagle do pokoju wszedł dziadek. Ujął jej małą dłoń w swoją i otarł łezki. Pojechali do kościoła. Dziewczynka całą mszę spędziła klęcząc przy trumnie matki. Widok ten wyciskał łzy nawet z oczu księdza. Na cmentarzu trzymała się dobrze. Mała ośmioletnia dziewczynka powtarzała babci, że będzie dobrze, bo mamusia obiecała, że nigdy jej nie opuści, że będzie z nią na dobre i złe. Zawsze będzie się nią opiekować. Przecież miała jej nigdy nie opuścić. Babcia w tym momencie podjęła decyzję. Wiedziała, iż musi zrobić to dla swojej córki.Nie może oddać tego dziecka pod opiekę obcych ludzi.
Zaraz po nowym roku wstąpili wraz z dziadkiem do sądu rodzinnego o przyznanie im praw rodzicielskich nad sierotą. Wszystko zakończyło się na jednej rozprawie. Dla każdego liczyło się dobro dziecka...

03.06.2011.
***********
Minęło już prawie pięć lata od tego feralnego dnia. Do życia dziewczynki wrócił spokój. Od września rozpocznie naukę w gimnazjum o profilu artystycznym. Mama zawsze chciała zobaczyć ją na scenie.

11.11.2011.
**********
Gimnazjum miało być dla niej lepszym startem do nowego życia. Niestety szczęście nie było jej pisane. W sierpniu dziadek dostał zawału, babcia się załamała przez co odebrano jej prawa do dziecka. I tak mała Monika trafiła do domu dziecka. Gimnazjum... było dobrze do póki ludzi nie dowiedzieli się, że jest z bidula, bo tak potocznie mówi się na domy dziecka. Gdy wieść ta rozniosła się po szkole stała się szykanowana i wytykana palcami. Nie rozumiała dlaczego ja to spotyka. Chodziła tam z bólem brzucha, wracała i zamykała się w pokoju. Siedziała i płakała. Czuła się samotna i nierozumiana. W końcu nie wytrzymała presji. Wzięła butelkę i rozbiła ją o kafelki w łazience. Wykonała pierwszą kreskę, drugą, w końcu jej ręka w całości była pokryta krwią. I tak mijały dni kolejne. W nocy się cięła a rano robiła wszystko by zakryć rany. By przypadkiem nikt nic nie zauważył. Wtedy już w ogóle nikt nie dał by jej spokoju.

01.06.2013
**********
Jak ten czas szybko leci. Dopiero rozpoczynała tą szkołę a teraz już szykuj akademię pożegnalna. Za 26 dni skończy się koszmar. Ta śliczna brunetka zawsze uśmiechnięta, zamknęła się w sobie. Żyje w swoim świecie i z swoimi problemami. Gdy wieszała ozdoby wraz z Kubą, chłopakiem z równoległej klasy, który od dawna się jej przyglądał. Niefortunnie podniosła rękaw w górę i ukazała całej klasie swą tajemnicę, nim to dostrzegła usłyszała śmiechy za plecami. Wybiegła z sali. Jedyna osoba, która chciała jej pomóc a mianowicie Kuba zmierzył kolegów wzrokiem i wybiegł za nią. Odnalazł ją płaczącą pod drzewem. W ostatniej chwili zabrał jej żyletkę. Rozmawiali. Opowiadał jej o swoich problemach. Ona też się otwarła. Powiedziała mu wszystko od dnia śmierci mamy do teraz. Chłopak nie wiedział co powiedzieć, nie sądził że ta mała  brunetka może mieć tak okropne życie. Bez słowa przytulił ją do siebie. Tego jej brakowało, nie protestowała. Siedzieli tak do późnego wieczora. Kuba obiecał, że następnego dnia pójdę razem do szkoły, że nie pozwoli by ktokolwiek ją skrzywdził.

05.06.2013
**********
Słoneczny poranek obudził wiele osób. Jenak nie był to szczęśliwy dzień. Wiele osób nie rozumiało co się stało. Tego dnia odbył się pogrzeb niczemu winnej szesnastolatki. Ale od początku. Po rozmowie z Kubą Monika uwierzyła w siebie, postanowiła stawić czoła ludziom w szkole. Poszła na lekcja jakby nigdy nic, jednak gdy tylko przeszła przez została wyśmiana i wytykana palcami jako nienormalna. Z łzami w oczach pobiegła na stare osiedle. Wjechała windą na ostatnie piętro i skoczyła. A wszystko przez rówieśników, którzy myśleli, że życie to bajka, że największym problemem może być niespełniona miłość. Po tym wydarzeniu klasa nastolatki miała rozmowy z psychologiem. Kilka dziewczyny brało winę na siebie. Dopiero po jej śmierci dostrzegli jaką była wspaniałą dziewczyną i jak wiele miała jeszcze przed sobą.

07.09.2014.
**********
Już nikt o niej nie pamięta. Nikt nie odwiedza jej grobu. Nikt nie pali zniczy. Każdy z klasy rozpoczął naukę w nowej szkole. Nauczyciele zapomnieli, bo po co mieli pamiętać. Tylko Kuba, który znał ją kilka dni. Codziennie po szkole idzie na grób, zostawia kwiaty i znicze, sprząta, dba. Wierzy, że ona teraz jest szczęśliwa. Jest z matką, którą tak kochała. On może jedynie się modlić i wierzyć, że jeszcze kiedyś się spotkają, tam po drugiej stronie.

niedziela, 1 lutego 2015

Wszystko co dobre kiedyś się kończy - część druga.

Dominika czuła, że nowy gość nie może przynieść żadnych dobrych wiadomości, mówiła o tym Ance ale ta stwierdziła, że przyjaciółka przesadza. W końcu ich oczom ukazał się wysoki brunet o czekoladowych oczach. W ręku trzymał reklamówkę wypchaną po brzegi alkoholem a w kieszeni miał nowy towar.. Kryształ. Każdy chciał spróbować a przede wszystkim Szymon. Dominika czuła się załamana. Przecież chłopak obiecał jej, że więcej tego nie weźmie. Zaufała mu a on przy pierwszej lepszej okazji zrobił to samo. Postanowiła jednak nie robić scen. Miała się ogarnąć. Otwarli jedno piwo, drugie, w końcu wszyscy zaczęli wciągać. Tylko ona nie chciała. Nie potrafiła uwierzyć, że nawet Anka się w to wciągnęła.
Nagle zaczęło robić się zimno. Dominika siedziała na ławeczce i trzęsła się z zimna. Podszedł do niej Kamil i podał swoją bluzę. Uśmiechnęła się ciepło i ubrała. Mimo tego liczyła, że to Szymon się nią zajmie. Jednak on był zajęty. W końcu jednak podszedł do niej. Miała nadzieję, że ją przytuli a on zmierzył ją wzrokiem i powiedział: "A Ty co taka drętwa?". Zdziwiona dziewczyna odpowiedziała,że nie ma ochoty na takie zabawy. Nastolatek się zdenerwował i zaczął nią szarpać i krzyczeć na nią: "Jesteś drętwa, mam Cię dość to koniec!". Do oczu nastolatki napłynęły łzy. Wiedziała, że on wypił, że jest naćpany ale nigdy nie spodziewała się takiej reakcji. Gdzie podział się jej Miś dla którego była malutką księżniczką. Z łzami w oczach uciekła. Nikt nie zorientował się, że jej nie ma. Dopiero po godzinie. Gdy Kamilowi zrobiło się zimno. "Szymon gdzie Dominika" - zauważyła już trochę ogarnięta Weronika. Chłopak jednak nie do końca pamiętał co się stało. I zaczęli do niej dzwonić. Miała wyłączony telefon. Siedziała nad strumykiem, tam gdzie wtedy zaczęli być razem. Koło 24 wróciła do domu. Włączyła telefon. Czekało na nią dwadzieścia nieodebranych połączeń od Weroniki dziesięć od Anki i z trzydzieści od Szymon. Po co on dzwonił przecież z nią zerwał.
~~
Następnego dnia po nocy przepłakanej Dominika zgodziła się na spotkanie z Weroniką. Nie chciała jej o niczym mówić tylko dała bluzę Kamila i poprosiła by ją mu oddała. "-Dominika widzę, że coś jest nie tak? Mnie nie oszukasz.". "-Co mam Ci powiedzieć...Spytaj Szymona.". Nie wytrzymała. Wybuchnęła płaczem i opowiedziała jej wszystko co on jej powiedział. Jak zranił jej malutkie serduszko. Jak mocno go kocha a jak on ma ją gdzieś. Jak bardzo chce by było jak dawniej. Albo po prostu nigdy go nie spotkać. Weronika o nic nie pytała. Pożegnała przyjaciółkę i poszła.
~~
Szymon siedział w domu pijąc kolejne piwo i zastanawiając się o co chodzi Dominice. Niczego nie pamiętał. Nie miał pojęcia o co mogło jej chodzić. O co się obraziła. Przecież nikt jej nic nie powiedział. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. Nagle do jego pokoju wparowała wściekła Wera. "-Jesteś idiotą! Kretynem! Urodzonym frajerem. Jak ja Cię nienawidzę człowieku!". Gdy dziewczyna obdarowywała go wieloma epitetami chłopak przyglądał jej się zdziwiony i próbował dowiedzieć się o co jej chodzi. "-Ale, że co ja takiego zrobiłem?" Spytał zupełnie nieświadomy tego czego zaraz się dowie. Gdy Weronika skończyła na niego krzyczeć poderwał się i wybiegł z mieszkania. Miał dwa wyjścia albo rzucić się pod pociąg albo błagać na kolanach o wybaczenie. Przecież nie mógł tak łatwo odpuścić. Przecież ją kochał. Żył tylko dla niej. Nie dla mamy, nie dla siostry nie dla ojca, którego i tak nienawidził. To przecież Dominika siedziała z nim do późna gdy ojciec wracał wypity, to ona ratowała mu tyłek gdy pakował się w kłopoty, to ona sprawiała uśmiech na jego twarzy, to ona była dla niego wszystkim. To dla niej był wstanie przenosić góry. Z nią chciał spędzić całe życie. Musiał to naprawić. Poszedł do kwieciarni. Kupił bukiet czerwonych róż i jej ulubione czekoladki. Wrócił do domu. Ubrał się porządnie i ruszył w stronę jej domu. Stojąc pod oknem jej pokoju puścił piosenkę Peja - KC. To była ich piosenkę. To ją dedykował jej po pierwszej ich małej sprzeczce. Teraz liczył, że też mu wybaczy. Dominika nie chciała tego, chciała zostać w pokoju. Jednak coś skłoniło ją i podeszła do okna. Widok chłopaka sprawił, że coś zakuło ją w serduszku. Jednak mu zależy. Nie mogła go tak zostawić. Zbiegła po schodach. To nic, że miała oczy spuchnięte od płaczu, to nic, że każdy włos układał nie w sumie włosy nie układały się jej w żaden sposób, to nic,że była w starym dresie i rozciągniętej koszulce taty. I wpadli sobie w ramiona jakby nie widzieli się przez lata a ich usta połączyły się w długi i namiętny pocałunek jak wtedy gdy spytał czy zostanie jego księżniczką. "-Przepraszam..." Wydusił w końcu z siebie przejęty chłopak. "-Przepraszam Słońce, że zachowałem się jak skończony dupek. Przepraszam, że przez mnie na Twej pięknej buźce pojawił się cień smutku. Obiecuję Ci to się więcej nie powtórzy. Już żadna łza nie po płynie po Twym policzku z mojego powodu. Chyba, że będą to łzy radości." Nastolatka nie wiedziała czy jeszcze mu zaufa, jednak postanowiła dać mu kolejną szansę. I tym razem była to o jedną za dużo.
~~
Dni mijały szybko. Znów byli szczęśliwi. Nawet się nie zorientowali kiedy wakacje dobiegły końca i zaczęła się szkoła. Oboje zaczęli się uczyć i przestali mieć dla siebie tyle czasu co wcześniej. Jeszcze w wrześniu spędzali każde popołudnia razem i wieczory. On odbierał ją z szkoły i razem chodzili na wagary. W listopadzie już widywali się coraz mniej. On miał nowych znajomych. Ona uczyła się do egzaminów. Pisali i dzwonili do siebie. Ona się przeprowadziła. On przychodził pod szkołę bo kończyła to samo gimnazjum. W grudniu spędzili razem sylwestra. W styczniu  do jego klasy dołączyła Magda. Śliczna blondynka. Zakochał się. Przestał odzywać się do swojej księżniczki. Nie chciał jej ranić. W końcu trzynastego lutego poprosił o spotkanie. Umówili się w parku. Dominika stała i patrzyła na niego z nadzieją, że nie chce jej powiedzieć tego co krążyło jej w głowie od kilku tygodni. Spojrzał jej prosto w jej ciemne oczka, które błyszczały od napływających łez. "-Słońce.. Pamiętam jak obiecywałem. Ale to się stało tak nagle. To nie ma sensu, nas już nie ma. To koniec." Pocałował ją ostatni raz i odszedł. Dziewczyna usiadła na ławce i płakała jak dziecko. Nie miała siły i chęci do życia. On był jej pierwszą miłością. On miał być na zawsze. To jego kochała.
~~
Jednak skończyło się. Nic nie trwa wiecznie. Dominika skończyła gimnazjum i poszła do wymarzonego liceum. Ułożyła sobie życie bez niego. Zerwała kontakt z starą ekipą. Wszystko wydawało się, że jest już dobrze. Jednak jej serduszko zostało złamane. Niby je skleiła ale wie ,że już nigdy się nie zakocha. Ona po prostu nie potrafi już kochać.
~~
Minął rok, potem drugi od ich zerwania. Będąc już w drugiej liceum szła na spotkanie z koleżanką. Na rynku ujrzała jego, trzymał na ręku małą dziewczynkę a ona szła obok. Był szczęśliwy. To mogła być ona. To mogło być ich dziecko...
~~
Teraz wie, że da radę bez niego. Musi tylko znaleźć osobą godną jej uczucia. Kogoś kto nauczą ją znów kochać. Kogoś kto pokocha ją taką jaką jest...
~~~
KONIEC.
Mam nadzieję, że się podobało. :) 

niedziela, 11 stycznia 2015

Wszystko co dobre kiedyś się kończy - część pierwsza.

Cześć kochani przedstawię Wam historię Dominiki i Szymona. Historia ta oparta będzie tak troszkę na  faktach. Jednak zmienione zostaną imiona jak i niektóre szczegóły, żeby nikt nie miał mi za złe, iż opisuje jego życie miejscu publicznym. No to nie przedłużajmy dłużej i zaczynajmy.
Wszystko zaczęło się kilka lat temu gdy Dominika będąc tak naprawdę małą dziewczynką rozpoczęła naukę w publicznym gimnazjum. Była to niska dziewczynka o ciemno brązowych kręconych włosach, oczy ciemne niczym węgiel dodawały uroku jej bladej karnacji. Nie zaliczała się do najchudszych osób jednak udawała, że wcale nie przejmuje się komentarzami na swój temat. Na jej małym nosku znajdowały się okulary, które były prawdziwą udręką. Ubierała się prosto, zwyczajnie. Nie miała nowych i modnych ciuchów, bo rodziców nie było na to stać. Cicha, skromna, zamknięta w sobie. Na szkolnym korytarzu spotykana tylko z trzema swoimi koleżankami jeszcze z podstawówki.
On był jej całkowitym przeciwieństwem. Wysoki, przystojny jak na swój wiek chłopak. Czternastolatek na widok, którego żadna nastolatka nie przeszła obojętnie. Blondyn o niebieskich oczach grający na gitarze. Dusza towarzystwa i łobuz, z którym nie zadzierał żaden nauczyciel. Co tydzień widziany na korytarzach z inną dziewczyną. Była jeszcze Weronika. Jednak ona dla niego była niczym siostra. Chłopak pare razy próbował z nią kręcić, jednak ta stanowczo odmawiała. Szymon mimo swoich czternastu lat miał już wiele na sumieniu. Palił, pił a nawet miał do czynienia z narkotykami. Dominika dobrze pamiętała jak pewnego dnia szykując obiad z mamą z gimnazjum wracała grupka młodzieży. Szli i przeklinali. Kilku z nich paliło już papierosa a część dopiero gdy dochodzili na ławkę w parku niedaleko jej domu. Mama wtedy powtarzała, że są to źli ludzie, że gdy ona zacznie naukę w tamtej szkole ma się z nimi nigdy nie zadawać, bo sprowadzą ją na złą drogę. Nastolatka nie miała zamiaru z nimi rozmawiać.
Ten dzień jednak wszystko zmienił. Ten dzień odmienił nieśmiałą nastolatkę. Pani z kółka muzyczno -teatralnego zaprosiła na próbę Dominikę wraz z Anią jej najlepszą przyjaciółką. Taką od przedszkola. Dziewczynki zawsze trzymały się razem. Zajęły wygodne miejsce pod szafą. Tak na uboczu by nikt do nich nie podszedł. Wtedy do sali wszedł Szymon i Weronika. Chłopak uśmiechnął się promiennie a w jego policzkach pojawiły się dwa dołeczki. "-Dominika halo ziemia!" - dopiero słowa przyjaciółki sprowadziły ją na ziębię. Mimo zaprzeczeń Ania wiedziała co się kroi. Od tego dnia Dominika wpadła w paranoje. A mówią, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje. Nastolatka dowiadywała się wszystkiego na temat obiektu swoich westchnień. Przerwy zawsze spędzała przypadkiem tam gdzie i on był. Wszystko po to by na niego popatrzyć.
~~
Pewnego dnia odbył się koncert charytatywny, po którym Dominika do domu wracała z Weroniką. Wpadła wtedy na pomysł, że zakoleguje się z tą dziewczyną i wtedy będzie miała możliwość spędzania czasu z Szymonem. Jednak po czasie  Wera zaczęła ufać Domi, opowiadała jej o chłopaku który jej się podoba, o problemach jakie ma w domu. W końcu zadała bohaterce jedno pytanie, które zmieniło wszystko. "Ufasz mi?" Dominika nie wiedziała jeszcze co ma na celu to pytanie ale odpowiedziała krótko "Tak". "To teraz możesz mi powiedzieć kto Tobie się podoba". Dominice na ciele wyskoczyła gęsia skórka i miała ochotę zapaść się pod ziemię. O jej sekrecie wiedziała tylko Ania a teraz miała powiedzieć o tym przyjaciółce chłopaka, za którego była w stanie wskoczyć w ogień. Z drugiej strony bała się, że jak jej nie powie ta też zerwie z nią kontakt. "Szymona" - powiedziała cicho i spuściła wzrok w ziemię. Bała się jej rekcji. Jednak Weronika okazała się być bardzo w porządku. Obiecała, że nic mu nie powie. A nawet zabierała ją na spacery z nim, opowiadała o tym co robi na lekcjach. Dominika stała się dzięki temu szczęśliwsza. Na spotkania z Weroniką biegała z uśmiechem bo wiedziała, że albo spotka się z swoją nową ekipą albo przynajmniej usłyszy co takiego zrobił Szymek. Chcąc mu się przypodobać zmieniła swój styl, zaczęła prostować włosy, pić alkohol... Robiła wszystko by on ją w końcu zauważył. Jednak nastolatek wydawał się być ślepy na jej uczucia.
~~
W końcu nadszedł dzień jej piętnastych urodzin. Wstała rano zadowolona, pierwsze życzenia od mamy i nowy telefon komórkowy. O 16 miała spotkać się z Anką i Weroniką. Razem tworzyły idealną przyjaźń jednak Dominika nie wiedziała, jaką niespodzianką szykują jej przyjaciółki. Ubrała się ładnie, pomalowała oczka za co mama była zła, zabrała pieniążki i ruszyła w umówione miejsce. Dostrzegła tam tylko Anią. "Wera czeka na działkach". No tak przecież miały bawić się na działce Weroniki. Ania zakryła oczy solenizantki i zaprowadziła ją na miejsce. Bohaterka nie wierzyła, że to prawda co widzi. Myślała, że to sen. Pełno ludzi i On siedziała na ławeczce i przyglądał się jak każdy po kolei składa jej życzenia. Nie podszedł. Gdy zabawa się rozpoczęła Szymon podszedł do Dominiki i spytał czy mogą pójść na spacer oczywiście się zgodziła. Poszli nad strumyk. "-Muszę Ci coś powiedzieć". Jej serce zabiło mocniej. Nie wiedziała czego się spodziewać. Chłopaka staną przed nią i złapał ją za dłonie, spojrzał jej głęboko w oczy i zaczął mówić dalej: "Jesteś śliczną dziewczyną dlatego życzę Ci więcej wary w siebie, chcę częściej widzieć uśmiech na Twoich ustach. Nie potrafię składać życzeń więc chce nazywać Cię swoją księżniczką...Zgadzasz się.." Tak bardzo nie wiedziała co powinna w tym momencie powiedzieć. Mimowolnie łzy napłynęły jej do oczu a jedna słynęła po policzku. Uśmiechnęła się delikatnie i wyszeptała cichym a zarazem melodyjnym głosem "tak". Chłopak mimo swojego młodego wieku wiedział co powinien zrobić. Ujął jej twarz w swoje dłonie a usta obdarował gorącym pocałunkiem Tak to były najlepsze urodziny w jej dotychczasowym życiu. W końcu po prawie godzinnej nieobecności spędzonej na rozmowie i pocałunkach wrócili na imprezę. Tylko Ania z Weroniką domyśliły się co tak właściwie się stało.
~~
Związek z  Szymonem sprawił, że nastolatka więcej się uśmiechała. Na ich miesięcznicę dostała od niego wielkiego misia pluszowego. Spędzała z nim każdą wolną chwilę. Na przerwach, po lekcjach, po obiedzie. Każdy uważał ich za idealną parę. Wszystko zaczęło się psuć w wakacje. Szymon poznał nowych kolegów gdy Dominika była na koloniach. Zaczął częściej ćpać a po jej powrocie zachowywał się jak jej nie było. W końcu Weronika zorganizowała spotkanie starej ekipy. No tak w końcu po tych wakacjach nastolatek miał rozpocząć naukę w technikum a jej pozostał jeszcze rok gimnazjum.Na tym spotkaniu w lesie byli wszyscy. Była Ania była Weronika, był Tomek,Kamil i Wojtek. Na początku było zwyczajnie. Dominika znów się śmiała, bo Szymon nie zostawiał jej nawet na sekundę. Całowali się i przytulali z czasem nawet zaczęli irytować chłopaków jednak szybko im przeszło, gdy zostali zmierzeni wzrokiem przez dziewczyny. Nagle Szymonowi zadzwonił telefon to był Łukasz jego nowy przyjaciel z przyszłej klasy. Miał coś dla niego i chciał wpaść oczywiście wszyscy się zgodzili. Jednak Dominika czuła, że ten dzień nie będzie miał dobrego zakończenia...
~~~~
No okej to potrzymam Was troszkę w niepewności. Mam nadzieję, że miłosne opowiadanie mi wychodzą. Następny post pojawi się wcześniej jeśli pod tym będzie przynajmniej pięć komentarzy a jeśli nie będzie to i tak dodam część drugą ale dopiero w sobotę. 
Dobranoc.

sobota, 3 stycznia 2015

Diamenty.

Dzisiejszy dzień miał być zwyczajny. Ponury jesienny poranek wpędzał mnie w jeszcze większą depresję. Ostatnie czasy miała wszystkiego dość. Rodziców, znajomych a najbardziej siebie. Całymi dniami siedziałabym najlepiej w łóżku z paczką chusteczek, dobrą książkę i smutną muzyką w słuchawkach. Tą sobotę miałam już zaplanowaną jednak mama jak zwykle musiała wszystko zepsuć. Ta kobieta nie widziała lub wolała nie widzieć, że od pewnego czasu miałam dość, że sobie nie radziłam. Ale do rzeczy moja kochana mamusia zawołała mnie rano do kuchni i oznajmiła, że ona z Tatą wychodzą a ja w tym czasie mam posprzątać na strychu. Przez moją głowę przeleciało tysiąc pytań nawiązujących do tego "CZY TA KOBIETA JEST CHORA?". Mam wejść sama na strych i jeszcze na nim sprzątać. Świetnie. Jednak nie miałam ochoty na kłótnie i się zgodziłam. Przecież tata tam ciągle siedzi nie może być tak źle. Ubrałam swoje rozciągnięte dresy. Spięłam włosy, zabrałam ciastka, sok, gumowe rękawiczki i wiadro z wodą. Gotowa na podbój strychu ruszyłam pewnie na górę domu. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia poczułam jak przeszły mnie dreszcze ale również poczułam dziwne ciepło. Strych a właściwie poddasze jeszcze niedawno służył mojej babci jako sypialnia. Od jej śmierci tu nie byłam. Bałam się tym bardziej, że tata mówił, iż babcia wraca tam w nocy. Z racji osłabionych kontaktów moich i babci za jej życia wolałam się nie narażać. Ktoś spyta jak to "osłabionych"? A no zwyczajnie ta kobieta była dla mnie obca. Od kiedy pamiętam nienawidziła mnie. Dla niej liczyły się tylko dzieci brata mamy.
Byłam swoim domu a czułam się tam obco. Zabrałam się za mycie szafek. Gdy otwarłam jedną półkę, tą do której nikt nie mógł się zbliżać. Jako dziecko byłam ciekawa co tam jest. Parę razy pytałam babci a ona odsyłała mnie do siebie i mówiła, że ona mi po rzeczach nie grzebie. Ujrzałam w szafce pudełko. A w nim sześć brylantów. Na każdym widniał inny napis. Pierwszy " Jak było", drugi "Jak mogło być", trzeci "Jak jest", czwarty "Jak mogło by być", piąty "Jak będzie" i szósty również "Jak mogło by być". Oczywiście moja ciekawość przerasta wszystkie inne i mimo słów babci, które słyszałam w głowie jak zatkaną płytę, tak samo kartka z dużymi drukowanymi literami "NIE DOTYKAJ" nie dały rady mnie powstrzymać. Wzięłam pierwszy brylant do rąk i nim potrząsnęłam. Nagle znalazłam się w swoim pokoju ale wyglądał jak wtedy gdy miałam zaledwie cztery lata. Stało w nim łóżeczko i wszędzie było pełno rozrzuconych zabawek. Nagle usłyszałam płacz.. Podeszłam do łóżeczka a tam leżało małe dziecko. Identyczne jak ja w jej wieku. Chciałam wziąć na ręce i przytulić jednak przenikałam przez nią. Nagle do pokoju wbiegła kobieta, podeszła do łóżeczka i utuliła maleństwo, za nią stanął mężczyzna, wyglądał jakby był przerażony płaczem. Wyglądali jak moi rodzice. Wtedy już wiedziałam co się stało. Oni mnie nie widzieli a ja cofnęłam się w czasie. Było to co najmniej niemożliwe jednak pragnęłam zobaczyć co wydarzy się dalej. "Jesteś moja małą córeczką, nigdy nie pozwolę Cię więcej skrzywdzić". Więcej? Co ona miała na myśli. I dlaczego mam już trzy lata. Co było wcześniej. Czy wcześniej mnie nie było.. W tych nerwach niechcący potrząsnęłam diamentem. I z powrotem znalazłam się na strychu. Próbowałam tam wrócić jednak nie mogłam. Postanowiłam spróbować tym drugim. Tym razem wiem by nie robić nerwowych ruchów. Znów przeniosłam się do jakiegoś pokoju. Jednak tu było inaczej nie było zabawek i kolorowego pokoju. Na ziemi siedziało dziecko..to byłam ja a obok mnie puste butelki po jakimś tanim alkoholu. Znów płakałam tym razem nie przyszła moja mama. Wszedł jakiś mężczyzna. Wziął mnie na ręce i zaczął krzyczeć. Bił mnie i rzucił na łóżko. Płakałam głośno. Następnie mnie rozebrał, dotykał...zgwałcił trzy letnie dziecko. Łzy napłynęły mi do oczu. Chciałam ratować to dziecko, chciałam krzyczeć, chciałam uciec stamtąd jak najdalej i tak zrobiłam. Do końca nie wiedziałam co się przed chwilą stało ale po chwili zaczęło mi się układać. To była moja przeszłość i jak mogło wyglądać moje życie. Już wiem co mama miała na myśli tak mi się wydaje ale kim był ten mężczyzna. To było minęło zajmijmy się teraźniejszością. Chociaż przecież wiem co jest teraz ale warto spróbować. I nagle znalazłam się na ławce w parku z moją przyjaciółką. To było jeszcze wtedy nim stwierdziła, że życie nie ma sensu. O jest i Kuba to mój chłopak... Przyniósł mi kwiatki. Dlaczego ja płacze a no tak przecież to nasza rocznica. Mam cudowne życie. Muszę je docenić. Wracam. Znów strych ale nie na długo. Znów to mieszkanie. Znów ten mężczyzna. Znów mnie bije. Znów chce mnie skrzywdzić. Uciekłam mu. Biegłam ile sił w nogach. O siedzę już na skwarku. Samo-okaleczam się. Chce się zabić. Połykam tabletki. Przybiega jakiś chłopak. O to Kuba. Dzwoni po pogotowie. Słyszę jak rozmawia z kimś mówi, że znów zdążył w ostatniej chwili, że jestem w szpitalu i dają mi małe szanse. Znów? Chce już wrócić. Zostały ostatnie dwa diamenty. Dobra i zła przyszłość. Chyba już mnie dzisiaj nic nie zdziwi. Zaczynam od tego "Jak będzie". Dlaczego jesteśmy w salonie? Dlaczego mama płacze i  tata jest smutny. Dlaczego Kuba stoi pod domem z swoją mamą? Gdzie oni idą? Są w kościele a ja ? Gdzie ja jestem? Ksiądz zaczyna odprawiać mszę żałobną. "Ania miała zaledwie osiemnaście lat". Co jak to? "Poddała się." Zabije się. Ale to już niedługo. Nie mogę. Chce zobaczyć moje dzieci. Chce by były szczęśliwe. Wracam. Biorę drugi diament. Znów to samo. Kościół i ksiądz tylko nie ma taty nie ma mamy. Nikt nie płacze. Jest tylko Kuba. Nie widzę jego twarzy bo zakrywa ją dłońmi. Czy każda moja przyszłość kończy się tak samo. Wróciła do domu i czym prędzej schowałam pudełko. Gdy zbiegałam po schodach potknęłam się i spadłam. Poczułam ogromny ból i obudziłam się w swoim łóżku. To był tylko sen. Nie chciałam pytać mamy o to czy mnie adoptowali ale postanowiłam zmienić swoje życie. Poszłam do rodziców i powiedziałam im że mocno i kocham. Mina mamy i taty bezcenna. Zjadłam śniadanie i ubrałam się ciepło. Zadzwoniłam do przyjaciółki czy idziemy na spacer. Była zdziwiona moją nagłą zmianą ale i szczęśliwa. Nic jej nie powiedziałam bo by mi nie uwierzyła. Wieczorem umówiłam się się z Kubą opowiedziałam mu mój sen, bo nie dowierzał, że od tak się uśmiecham. Myślałam, że mnie wyśmieje a ten tylko obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Następnego dnia poszłam na cmentarz. Przy grobie babci siedział starszy mężczyzna. To dziadek. Kocham go chociaż z babcią rozstał się gdy parę lat przed jej śmiercią. "To była wspaniała kobieta". Powiedział nim zdążyłam się odezwać. "Ona Cię kochała." Postanowiłam spytać dziadka o moją przeszłość i opowiedziałam mu o śnie. Uśmiechnął się do mnie i powiedział, że wczoraj śniła mu się babcia mówiła, że ma ją dzisiaj odwiedzić bo będzie musiał załatwić sprawę z przeszłości by już wszyscy mogli żyć teraźniejszością. Chciała ona to zrobić ale nie zdążyła. "Usiąść i posłuchaj" - zaczął dziadek i wskazał miejsce obok siebie. "Twoja mama miała siostrę była to Twoja biologiczna mama. Zmarła przy? Twoim porodzie. Wychować miał Cię jej partner. Nikt nie wiedział co się u Was dzieje tylko babka. Raz gdy Cię pobił i wyszedł ona prawie przyniosła Ci obiad. Widziała w jakim jesteś stanie i wywiozła Cię do Krakowa poprosiła twoich rodziców by cię wychowali. Sami nie mogli mieć dzieci więc było to dla nich na rękę. Załatwili w sądzie wszystko i pokochali Cię jak córkę. Jesteś podobna do biologicznej mamy dlatego babka była dla Ciebie oschła, z drugiej strony bała się Cię pokochać, bała się że przypadkiem się wygada. Rodzice nie chcieli Ci mówić byś nie cierpiała.." Moje  oczy przybrały wielkość pięciozłotówek.. A on? Tylko tyle nasunęło mi się na myśl "A on dostał pieniądze i nie robił problemu." Dziadek mnie przytulił i dodał, że wszyscy zawsze pragnęli tylko mojego szczęścia.
~~
Kilka miesięcy po tym zdarzeniu skończyłam osiemnaście lat. Nadal żyje i mam się dobrze. Odwiedzam babcię na cmentarzu i opowiadam jej o sobie. Może to dziwne ale jeden sen a może odmienić całe życie. Myślę, że to babcia miała z tym coś wspólnego.
Dla ciekawych sprawdziłyśmy z mamą tą szafkę i było tam pudełko z mojego snu. Jednak nie było tam diamentów a zdjęcia. Moje z wczesnego dzieciństwa. Te, których zawsze brakowało w rodzinnym albumie.

sobota, 20 września 2014

List do przyjaciółki.

Droga przyjaciółko! Piszę do Ciebie te słowa siedząc w pokoju sama. Ostatnio często spędzam dni w samotności. Jedynym człowiekiem, którego jeszcze toleruję jesteś Ty. Tak naprawdę ludzie mnie irytują. Lubię być sama. Chociaż Twojej obecności bym nie odmówiła. Jesteś tak daleko. Czasem zastanawiam się czy to nagroda czy raczej kara. Dlaczego musisz mieszkać tak daleko. Poznałam Cię przez internet, kiedyś nie wierzyłam, że to ma sens. A teraz? Teraz nie wyobrażam sobie dnia by z Tobą nie rozmawiać i nie pisać. Stwierdziłam, że napiszę Ci list dlatego byś przemyślałam to co się w nim znajdzie. Na początku chcę Ci podziękować. Może to głupie ale chce Ci podziękować, za kilka spraw które dla innych mogą wydawać się błahostkami. Na początku dziękuję za to, że w ogóle jesteś. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mogłabym Cię stracić albo co by było gdybym w ogóle Cię nie poznała. Z dnia na dzień zaczynam rozumieć ile tak naprawdę dla mnie znaczysz. Jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Gdyby nie Ty już by mnie nie było. To dla Ciebie wstaje codziennie z łóżka, bo wierzę, że  w końcu nadejdzie dzień w którym będę mogła Cię zobaczyć, przytulić.. Dziękuję, za to, że mnie kochasz pomimo setek różnych głupot, fochów, humorków. Po mimo tego ile razy pokazałam to, że wcale nie jestem idealną przyjaciółką. Może nie jestem idealna ale staram się być idealna dla Ciebie. Dziękuję, za to,  każdą chwilę spędzona z Tobą  na głupiej rozmowie. Wtedy mój świat się zatrzymuje, wtedy czuję się potrzebna. Dziękuję, że się nie muszę bać się Twojego złego słowa. Wiem, że zawsze mogę Ci wszystko powiedzieć. Wszystko co leży mi na serduszku. Dziękuję, że pomimo moich ohydnych nieraz czynów- nigdy przenigdy nie odwróciłaś się ode mnie. Nawet nie zagroziłaś, że się odwrócisz. Nawet nie dałaś znaku. Dziękuję za setki rad, które wdrażam w swoje życie, za uchwały. Dziękuję za to, że Ty mi nigdy nie powiesz: wiesz co, jesteś do kitu taka, a nie inna.. Bo Ty po prostu wiesz jaka jestem. Wiesz, ile we mnie jest zła, a ile dobra. Znasz moją przeszłość i każdą sekundę z życia, którą tylko potrafię spamiętać. Dziękuję, że udostępniasz mi swoje życie, że nigdy nie powiedziałaś mi: odejdź, nie wtrącaj się, nie Twoja sprawa. Dziękuję za to, że mogę zrąbać Ci humor, i że Ty możesz zrobić to samo. Dziękuję za nadawania mojemu życiu rytmu, pulsu i sensu. Dziękuję za to, że duchowo dzięki Tobie jeszcze żyję i za to, że zawsze dzięki Tobie żyć będę. Chociażby dla Ciebie Dziękuję za to, że przy Tobie mogę powiedzieć, że mam szpetny ryj, ohydne życie, wkurzających rodziców. I mówię to bo wiem, że mnie pocieszysz, Tak, mówię to specjalnie, tylko po to, by usłyszeć od Ciebie, że wcale tak nie jest. Że inne są realia. Że się nie doceniam. Dziękuję za to, że jesteś moim zegarem. Bo zawsze, w każdej sekundzie wiem, że mogę liczyć na Ciebie. Dziękuję Ci za nasze poczucie humoru, kompletnie odbiegające od normalności.  Dziękuję za każdy wspólny płacz. Dziękuję za to, że wybaczasz mi każdą głupotę. Dziękuję za nasze inteligentne nocne rozmowy. Dziękuję , że chociaż wiesz ile kilometrów nas dzieli dajesz mi nadzieję na to , że kiedyś się spotkamy. Dziękuję że masz tak samo zrytą psychikę jak ja. Dziękuję że dzięki Tobie mam świadomość, że ktoś się o mnie martwi. Chce byś wiedziała, iż  Ty dajesz mi nadzieję na lepsze jutro. Tworzysz obraz lepszej przeszłości. Ba! Dajesz mi wiarę. Najszczerszą w świecie wiarę, dzięki której przez większość życia idę pewna. To tyle jeśli chodzi o to za co pragnę Ci podziękować. Wiesz.. Gdy zamykam oczy widzę siebie stojącą na peronie i Ty biegniesz w moją stronę. Wpadamy sobie w ramiona i przytulam. Chce byś wiedziała, że jesteś moim Skarbem, Słońcem, Promyczkiem, Księżniczką. To Ty nadajesz memu życiu sens. Kocham Cię jak nikogo innego. Kocham jak młodszą siostrzyczkę, której nigdy nie miałam. Wiedz, że za Ciebie wskoczę nawet w ogień. Oddaję Ci moje serce. Gdybym dowiedziała się, że Ciebie już nie ma zrobiłabym wszystko by i mnie nie było. Bym nie musiała żyć ani jednego dnia bez Ciebie. 
Chciałabym mieć Cię blisko. Chciałabym móc wyjść z Tobą na spacer. Chciałabym robić z Tobą te wszystkie rzeczy, które robią przyjaciółki z filmów. Bitwy na poduszki i inne szalone sprawy. Teraz kończę pisanie bo jest mi smutno i chyba nic konkretnego już nie napiszę. Tak bardzo to boli, że nie mogę być z Tobą gdy Ci smutno. Nie mogę ochrzanić tego frajera, który Cię rani. Jestem tak bardzo bezradna. Mimo wszystko pamiętaj, że kocham Cię najmocniej na świecie. Na zawsze... Do końca świata. Cześć. 
Ps. Czekam na odwiedź.

czwartek, 31 lipca 2014

List!

"Droga Mamo! Drogi Tato! Gdy czytacie ten list mnie już pewnie nie ma. Jestem szczęśliwa gdzieś daleko, daleko stąd. Nie szukajcie mnie i nie dzwońcie. Nie ratujcie. W tym liście pragnę wam podziękować za trud jaki włożyliście w moje wychowanie. Jednak by to nastąpiło muszę wrócić wspomnieniami w przeszłość. Gdy się urodziłam byłam waszym małym Aniołkiem. Przynajmniej tak mówiła babcia gdy pomagałam jej wczoraj zrobić zakupy. Mówiła, że bardzo się cieszyliście. Ty Mamo nie spuszczałaś mnie z oczu a zaś Ty Tato nie pozwalałeś by ktokolwiek mnie dotykał. Mamo dziękuję Ci, że pozwoliłaś mi żyć. Nie zabiłaś mnie wcześniej. Pozwoliłaś bym sama po oddychała tym powietrzem. Nosiłaś mnie na rękach, uczyłaś chodzić i mówić. Ty Tato prowadziłeś do przedszkola i bawiłeś się ze mną w chowanego. Nie pozwalałeś by na mej buzi pojawił się choć cień smutku. Czułam, że jestem Twoją księżniczką. Kochaliście mnie kochaliście siebie. Dlaczego ona musiała wszystko zmienić. Dlaczego musiała wszystko zepsuć. Tak Tato mam namyśli Twoją kochankę. Wcale jej nie polubiłam, udawałam by nie było Wam smutno. By wasze nowe dzieci miały się dobrze. Mamo pamiętasz jak Tata nas zostawił? Mówiłaś, że na zawsze pozostaniemy razem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić, że ja jestem Twym wsparciem, że to TYLKO dla mnie żyjesz. Wystarczyło bym pojechała na obóz. Wtedy pojawił się on. Odebrał mi Ciebie. Pamiętasz jak wróciłam zamieszkałam z babcią bo chciałaś sobie wszystko ułożyć. Zaczęła się szkoła. Szłam wtedy do czwartej klasy. Przyszłaś po mnie. Poszłyśmy na zakupy a następnie na lody. Powiedziałaś wtedy " Julka, będziesz miała siostrę". Mamo mój świat się wtedy zawalił. Nie było jej a już jej nienawidziłam. Nienawidziłam rozumiesz? Tak bardzo jak jego. Dalej ich nienawidzę. Tato a Ty co ? Ty wtedy o mnie zapomniałeś. Nie wiedziałeś co się ze mną dzieje miałeś ją. Twoją nową księżniczkę. Mamo. Całe dziewięć miesięcy Twej ciąży wszystko kręciło się wokoło niej. A ja miałam zaledwie jedenaście lat. Pamiętam jak pojechałaś do szpitala. Zostałam sama. Samiutka. Chciałam iść do babci ale było tak ciemno. Usiadłam wtedy w kącie pokoju. Wzięłam nożyczki. Wiesz nie wiedziałam czy jestem pewna. Zrobiłam na swej małej i chudej rączce pierwszą kreskę. Potem drugą i każdą kolejną. Nie zapomnę tego nigdy. Łzy płynęły mi po policzkach. Mamo to był środek lata a Ty nie zauważyłaś, że ja chodzę w bluzach z długim rękawem. Nie dostrzegałaś mojego bólu i nie słyszałaś płaczu w nocy. Liczyła się tylko Majka. Pewnego dnia poszłam do babci. Chciałam z nią zamieszkać wtedy pojawiłeś się Ty kochany  Tatusiu. Zabrałeś mnie do siebie. Po co? Po to bym pomagała jej? Bo na świat przyszły wasze dzieci? Naprawdę myśleliście, że mi łatwo.
Mamo.. Miałam trzynaście lat gdy pierwszy raz chciałam się zabić. Zjadłam wtedy całe pudełko leków nasennych. Pamiętasz to jak płakałaś przy moim łóżku szpitalnym? Pamiętasz jak przepraszałaś ? Obiecywałaś, że będzie dobrze. Mówiłaś, że wrócimy do domu i będzie wspaniale. Kłamałaś. Mozę i było dobrze ale krótko. A potem.. Potem było jak wcześniej. Albo nie.. Mamusiu wtedy było gorzej. Ale Ty o tym nie wiedziałaś. Nie wiedziałaś bo nie mogłaś wiedzieć. Nie powiedziałam Ci byś nie cierpiała. On przychodził do mnie każdej nocy. Siadał na łóżku i przytulał. Ja tego nie chciałam. Teraz odchodzę chce byś wiedziała. On kazał się dotykać. Mówił, że to nasza tajemnica. Mamusiu...Tato pamiętasz jak przyjechałam do Ciebie zapłakana. A Ona powiedziała, że pewnie to przez chłopaka. A ja chciałam tylko pogadać. Wy nigdy nie mieliście dla mnie czasu. Wczoraj byłam u babci. Rozmawiałyśmy długo. Babcia spojrzała na moje blizny. Blizny.. Na moje otwarte rany. Spytała co Ty na to? Mamusiu nie mogłam jej okłamywać. Powiedziała mi, że mam się spakować i przyjechać do niej. Miała z Tobą porozmawiać. Przyjechałam do domu po rzeczy. Rano chciałam wyjść gdy poszłaś do pracy wiesz? Ale On tu był. On znów to zrobił. Tak Mamo to ja go zabiłam. To ja wbiłam mu nóż. Teraz siedzę na moim łóżku  płacze. On leży tam w kuchni.  Leży i się nie rusza. Umarł. Tak jak ja umierałam tyle lat. Przepraszam Was kochana Mamo i kochany Tato. Przeproście babcie i powiedzcie, że ja nie chciałam powiedzcie, że będę na nią czekać. Będę jej własnym osobistym Aniołkiem"
[...]
Gdy Julia napisała ostatnie słowa położyła list na biurku a sama połknęła całe pudełko tabletek przeciw bólowych. Weszła do łóżka i zasnęła snem wiecznym.

czwartek, 20 marca 2014

Tak oo.

Hej kochani! Dzisiaj tak nietypowo. Zrobiłam filmik dla przyjaciółki i zastanawiam się czy się jej spodoba. Możecie poświęcić chwile i zobaczyć? To dla mnie ważne. W komentarzach napiszcie co myślicie :)
Pozdrawiam.
Nie chce mi się dodać filmik więc tu macie link : http://youtu.be/3hOOjlrUBCY